23 wrz 2015

Magia schodów

Schody od strony zamkowej fosy.
Gdzie odkrywać magię? Ważne jest miejsce. Dobrze, jeśli to jakieś magiczne miejsce. Oczywiste skojarzenie? Zamkowe wzgórze po rewitalizacji! Miejsca Magiczne. Zresztą park, sam w sobie, jest miejscem jakby do tego stworzonym. I pewnie każdy by chciał odkryć trochę magii. Ale okazuje się, że nie każdy może. Jak za dotknięciem magicznej różczki niemal wszystkie parkowe alejki zamieniły się w... schody!

Tak więc, po ostatnim remoncie  potrzeba będzie prawdziwej magii, żeby z dzieckiem w wózku, lub na rowerku, przemierzyć parkowe alejki. Nie wspominając nawet o niepełnosprawnych poruszających się na wózkach, czy też o osobach starszych, którym poruszanie się po schodach sprawia trudność z natury. Najwyraźniej takich osób nie chcą w parku odpowiedzialni za jego obecny wygląd. To przykre...

Schody! Schody! Schody!
W każdym asortymencie. Długie, połogie, o gabarytach nagrobnych płyt, ale także strome i przykre, wielobiegowe, ze spocznikami, granitowe i drewniane, do wyboru. Niektóre wydają się być zupełnie zbędne, jak te pobudowane na ledwo nachylonych alejkach, które z powodzeniem mogłyby być podjazdami, gdyby nie stopnie przecinające je co kilka metrów.
Początkowy szok ustępuje miejsca niedowierzaniu! Że przecież jak to? Że niemożliwe. Że w czasach kiedy tyle się robi, by likwidować bariery architektoniczne, tutaj zostały one celowo wprowadzone. Że przecież taki projekt musiałby zostać skorygowany, że nie miałby szans realizacji. No i wreszcie, że nikt, posiadający choćby nikłą dozę elementarnego rozsądku, nie ośmieliłby się budować takiego toru przeszkód. A jednak ktoś to zrobił...

Schody od strony placu zabaw.


Podejście od ul. Podzamcze.
Alejka zamieniona w schody.

Niegdyś aleja - obecnie schody.
Brama parkowa.

Którędy do parku?
Jeśli założyć, że parkiem nazywamy teren obejmujący wspomniane już Miejsca Magiczne (które opisuje osobny artykuł), czyli od zamkowej fosy, przez wał ziemny, obszar za domem parafialnym i dalej, za placem zabaw, aż po cmentarny mur - to nie pokonując schodów, można się dostać tylko do niewielkiego fragmentu parku, położonego między fosą a ziemnym wałem. Osiągniemy w ten sposób wyłącznie jedno Miejsce Magiczne. Wprawdzie nazywa się ono Miejscem Zwycięstwa, ale będzie to zwycięstwo o gorzkim smaku, biorąc pod uwagę, że do pozostałych czternastu Miejsc Magicznych bez pokonywania schodów nie dotrzemy. Jedno na piętnaście! Nic więcej.
Punkt widokowy na wale - niedostępny, bo schody i brak podjazdu. Półziemianki (mocno podkreślana atrakcja) - także niedostępne. Mimo, że prowadzą do nich dwie, niemal równoległe alejki i obie mają bardzo niewielkie nachylenie - to obie są poprzecinane stopniami schodów! Pozostałe części parku także są niedostępne bez pokonania mniej lub bardziej stromych schodów. Od strony ulicy Podzamcze? Schody! Od placu zabaw? Schody! Bramą parkową, zresztą zamkniętą? Schody! Krawędzią zamkowej fosy? Schody! Po wyburzeniu starych zabudowań powstało jeszcze jedno wejście. Od wschodniej strony wału ziemnego. Ale... Tam też schody!

Do półziemianek
prowadzą dwie drogi...
Ale jedna i druga to schody!
Naprawdę nie dało się inaczej?

Typowa parkowa alejka.
Jak by nie patrzeć - schody!

Przed rewitalizacją (rewitalizacja - urzędnicza paplanina, może po prostu: przed remontem?) park pozostawiał wiele do życzenia pod względem estetycznym. Był zaniedbany i zdewastowany, ale mimo to żadnego problemu nie stanowił rodzinny spacer z maluchami w wózkach czy na rowerkach. Wózkach,  które można było toczyć, a nie nosić! Owszem, trzeba było uważać na dziury, których - w jedynie słusznych na owe czasy, asfaltowych alejkach - nie brakowało. Ale były to pomijalne utrudnienia w stosunku do tego, co mamy obecnie. Schody wówczas także istniały. Ale tylko tam, gdzie wydawało się to konieczne.
Chętnie spędzali czas w parku ludzie starsi, nierzadko babcie i dziadkowie opiekujący się wnuczętami. Trójkołowe rowerki najmłodszych nie były rzadkim widokiem. Ktoś próbował sił na wrotkach, później rolkach, a jeszcze ktoś miał hulajnogę. A zimą? Zimą wózki zamieniane były na saneczki, które, gdy dopisywał śnieg, bardzo wdzięcznie służyły zarówno jako sprzęt sportowy, jak i środek lokomocji, gdy po szaleństwach na śniegu rodzinne zaprzęgi sunęły do ciepłych domów. Spróbujcie zrobić to teraz.

Miejsce Magiczne?
Proszę bardzo. Ale po schodach!

Tędy wiedzie droga do Miejsca Spotkania i Miejsca Przyjaźni.

Ścieżka dydaktyczna? Informacje?
Wszystko na górze. Po schodach.
Teraz nasz park został zamieniony w jakiś niby rezerwat historyczno-archeologiczny, z dziwnymi aspiracjami do bycia atrakcją turystyczną samą w sobie, ale za to z ograniczonym dostępem. I to w sposób najbardziej uderzający w najsłabszych. Czyli w najmłodszych, niepełnosprawnych i osoby sędziwe. Jest dziwną przestrzenią pełną barier architektonicznych, betonowych kloców okolonych krągłymi murkami, krzywo osadzonych ławek. Przestrzenią nieprzyjazną niepełnosprawnym, którzy nie tylko nie mają szans na swobodne poruszanie się po alejkach, ale nawet na dostęp do informacji o wzgórzu, a zamku, mieście, podziemiach, Miejscach Magicznych, bo wszystkie one są wyeksponowane na tzw. ścieżce edukacyjnej, biegnącej koroną ziemnego wału, na którą można się dostać jedynie... po schodach!
W wyniku rewitalizacji park zatracił charakter miejsca przyjaznego wszystkim, miejsca swojskiego. Stał się produktem, kartą przetargową w marketingowo-promocyjnej grze o atrakcyjność miasta. Wątpliwa ideologia Magicznych Miejsc pogłębia wrażenie, że zamkowe wzgórze jest dekoracją, wabikiem. Szkoda, że tak nieżyczliwie wybiórczo traktuje tych, którzy postanawiają odkryć, obiecywaną przez speców od promocji, magię.

Nie jest istotne, która władza zaplanowała, a która wykonała ten remont. Nie ma znaczenia czy kosztował trochę mniej, czy trochę więcej niż 18 milionów złotych (choć szokujące jest, że w takim budżecie nie zmieściły się podjazdy dla wózków). Nas, mieszkańców, turystów, zwiedzających, albo tylko odpoczywających - uderza arogancja i cynizm. Arogancja, że można nazywać bubel sukcesem. Cynizm? Że mając świadomość marności towaru - wmawia się innym, że to pierwszy gatunek i z powodzeniem się go sprzedaje.

Ale może właśnie tak się ODKRYWA MAGIĘ BĘDZINA?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz